Wiosenny start

       Dostaję trochę wolnego czasu i… wiadomo… Pierwsza, krótka – 12 godzinna zasiadka musi się odbyć ! Choćby nie wiem, jakie warunki pogodowe zastanę to Jadę ! W drogę ruszam razem z moim odwiecznym kompanem tatuśkiem. Zajeżdżamy nad zbiornik PZW, usytuowany niedaleko Opola. Pogoda, jak to bywa w marcu i kwietniu, raz słoneczko, raz deszcz czasem zimny wiatr… ale to nie ważne, robię to co kocham. Montuje pierwsze zestawy w tym sezonie – pełna ekscytacja, chyba każdy wie o co chodzi? Przejdźmy do szczegółów… Na jednym patyku stosuję oczywiście moją ulubioną, od pewnego czasu- metodę na szybkie wypady. Mianowicie, wykorzystuję do tego same kulki, praktycznie bez pelletu. Wydawało by się to troszkę dziwne, jak to nawet bez mikropelletu wiosną? Tak można, tylko trzeba kulkom zaufać – nic więcej. Do siatki PVA szykuję różną gramaturę i postać kulek. W całości, połówki, ćwiartki i same prochy.

Taki sposób pozwala mi na różnorodną pracę zanęty przy dnie. Nie chcę nikomu czegoś udowadniać i przekonywać. To jest takie moje, jak i każdego karpiarza – ,,widzimisię” . Każdy z nas ma swoje przekonania, których nawet czasem nie można wytłumaczyć czy udowodnić. Ja uważam, że ten sposób niczym się nie różni od pracy samego pelletu, a nawet, na moich zbiornikach bywa skuteczniejszy. Drugi plus to taki, że ta większa ilość części kulek pozostanie na pewno dłużej, niż sam pellet – zatem podnoszę efektywność pracy zanęty. Na samym końcu takiego worka PVA daję kilka ziaren pelletu po to, by umieścić między nimi haczyk i zabezpieczyć przed wbiciem się w kawałki kulek. Drugi kij uzbroiłem standardowo w sam pellet. Tak samo postąpił mój kompan. Na start sezonu postawiliśmy na zanętówki jak i pop-up’y – Sweet Crem Cranberry. Piękny, przyjemny zapach kremu z żurawiną, gdybym nie wziął swoich ulubionych ciasteczek do kawy, to kto wie, co by pływało w tej kawie… : ). Przypony zastosowałem na obu kijach takie same. Plecionka w otulinie, haczyk o rozmiarze nr.4 i pop-up o wcześniej wspomnianym zapaszku. Usytuowanie pop-up’a na włosie różniło się, minimalnym – ale znaczącym dla mnie położeniem na jednym jak i drugim patyku. Różnicę tę znajdziecie na poniżej zamieszczonych fotkach.

Zapewne Ci z bystrzejszym okiem zauważyli, inne położenie śrucin. Bzdura ? To nie ma znaczenia ? Prawo do krytyki mają tutaj tylko i wyłącznie – karpie….

Godzina 18:00 i zestawy leżą w wodzie, siadamy w krzesłach, kawa, pomarańczowe słońce – zamykasz oczy i zapominasz o wszystkim.

 

Nie całą godzinę później… Gwizd, świst – Tak! To jest to! Zacięcie, hol, podebranie i mam, pierwszy w tym roku karpik zaliczony. Oczywiście, branie nastąpiło na zestaw, gdzie przelane zostały moje wyobrażenia i myśli – czyli same, różne figury kulek oraz pop-up – uwaga – ten nieco wyżej uniesiony nad dnem.

Montuje zestaw tak samo jak na początku i leeeci, leeeeci, by w końcu zanurzyć się w podwodny świat. Dokładnie godzinę później znowu… Porywa wręcz metry żyłki ! To ten sam zestaw co wcześniej, coś w tym jest ! Mam go…

Sezon uważam za otwarty. Dwa piękne brania, dwa pięknie ubarwione karpiki.W późnych godzinach wieczornych dojeżdża kuzyn Pawełek na pogawędke. W między czasie, mamy następne branie, tym razem Tatuś w akcji. Zestaw identyczny jak ten, na którym ja miałem brania. Po kilku minutach zadowolony uśmiecha się ze złotkiem do zdjęcia, Pawełek też musiał się pokazać z wujkiem, a jak !

Godzina 7:00 rano, wstajemy iiiii… Nie, nie ma brania… Pakujemy się bo obowiązki wzywają, tak to jest niestety. Ale nie narzekamy, dostaliśmy to czego oczekiwaliśmy. Podsumowując, punktował tylko i wyłącznie wyżej uniesiony pop-up oraz same kulki w PVA. Pozdrawiam wszystkich i zachęcam do kombinacji – bo to w karpiowaniu jest potrzebne.

Szymon Hombek