Ultimate Products i Quality Baits w formie !

Niektórzy mówią, że nieważne jak się zaczyna lecz jak się kończy. Nasz team jest zdania, że równie ważny jest początek jak i koniec. Rok 2014 był dobry. Przyniósł kilka niezłych rekordów. Niewątpliwie najlepszymi wynikami w naszej grupie może pochwalić się Marcin Mizera. Jego wyniki były rewelacyjne! W styczniu na jego haczyku zawisł piękny pełnołuski karp o wadze 41.3 kg. Eric’s Common jest także największym karpiem złapanym przez Polaka! Jesteśmy dumni z naszego kolegi

Ale to nie wszystko! Styczeń był łaskawy i obdarzał darami, jak na okres karnawału przystało; było co świętować. Świetnymi wynikami styczniowymi mogą także pochwalić się Krystian Pudełko i Damian Kocia.
Krystian z sukcesem wyholował karpia znanego jako Briggs Fish ( 34,2 kg), a Damian na tym samym łowisku przytulił dwa okazy ważące 21.8 kg i 23.5 kg. Nie mógłbym nie wspomnieć, że dobrym wyborem moich kolegów okazały się kulki Squid Orange od Quality Baits! – jak widać ulubiony przysmak tych większych karpi.

W maju, po kilkumiesięcznej przerwie w rekordowych braniach moich kolegów, z nieukrywaną radością (na pierwszej zasiadce 2014) na łowisku „Nowaki” holuję karpia o wadze 18,6kg, a Krystian, na tym samym zbiorniku, w towarzystwie majowego słońca wyciąga 20 kg. W krótkim czasie, w czerwcu, w tym samym miejscu, Robert Kupski powtarza wynik Krystiana i podbiera dwudziestokilogramowe maleństwo.

W lipcu spełnia się jedno z moich marzeń: wyjeżdżam na łowisko „Rainbow Lake”. Jednak ryby, które udało mi się wyciągnąć, nie dorównują jeszcze okazom Marcina! Mój największy potworek ważył zaledwie 19,7 kg; ale cieszyłem się!

Natomiast sierpień znowu okazał się dobrym okresem dla Marcina. Podczas obecności na „Rainbow Lake” udowodnił, że jest DOBRY! Jego karpie ważyły 27,6 kg, 25,5 kg i 35,5 kg. Cóż? – super wyniki. Ja wyruszam na ulubione łowisko „Nowaki”. Lato! Gorąco! Ryby? – biorą! Nawet nieźle. Po ciekawych podejściach na moim podbieraku ląduje ładna dziewiętnastka i 20,4 kg żywego karpia! Jest dobrze!


 

Damian do kalendarza sukcesów roku 2014 z pewnością wpisze miesiąc wrzesień. Byłem świadkiem jego… holu. Nad węgierską wodą wyciąga ślicznego, pełnołuskiego! – 24,4 kg! To jego nowy personal best!
Polska, złota jesień. Dobry czas na duże ryby. W październiku wyjeżdżam z ojcem na łowisko położone na malowniczych Kaszubach. Warto było, choć pogoda okazała się być pod przysłowiowym psem (który zresztą został w domu). Podczas ciemnej, mglistej i przeraźliwie zimnej nocy podszedłem dwudziestokilogramowego złocisza! Piękny był!

W świetle latarek wyglądał bajecznie. A my byliśmy bardziej mokrzy od niego!

Listopad nadszedł niespodziewanie szybko. Trudno było podjąć decyzję o jakimkolwiek wypadzie na ryby, a ten był totalnie nieplanowany. Jeden telefon kolegi i pakowanie! Tym razem kierunek na jeden z ładniejszych zbiorników w opolskim – „Dębowa”. Masakra! Po co przyjechałem? Plucha i wszystko co najgorsze, włącznie z dziesięcioma kilogramami błota na kaloszach…wyjeżdżam. No, i tak jak to często bywa, w ostatnich godzinach jest: 22,8 kg w podbieraku. Ale super. Dobry wynik jak na wodę PZW. Teraz kończę pakowanie.

Robert nie pozostaje dłużny. Też kocha pluchy i mokre ciuchy! Jedzie na łowisko Nowaki. Kiedy otrzymałem telefon, myślałem że razem z Krystianem żartują sobie ze mnie. Jednak mówili prawdę … Robert wyholował największego polskiego karpia 2014-stego roku – szok ! Na pyszności w postaci kulek Ultimate Products Crab&Strawberry skusił się sam Trzyłuski – który osiągnął rekordową wagę 30,2 kg !

Mogłoby się wydawać, że nie można już więcej dokonać w tym roku. Na szczęście z błędu wyprowadził mnie Marcin! Ponownie nad zbiornikiem Rainbow, który odwiedził pod koniec grudnia, udowodnił, że zna się na rzeczy. Po raz kolejny wyholował karpia, który przekroczył magiczne trzydzieści kilogramów – jak on to robi ? Niezawodne Squid Orange przyciągnęło pełnołuskiego o wadze 31,5 kg ! Kolejną jego „ofiarą padł” lustrzeń – 28 kg – ten jednak był smakoszem Crab&Strawberry.

Zima jest doskonałym czasem na przemyślenia – przynajmniej dla mnie. Nie spędzam już każdego wolnego weekendu nad wodą, dlatego wtopiony w ulubiony fotel mogę spokojnie przemyśleć wiele kwestii. Kiedy ktoś naprawdę poświęca się temu wspaniałemu hobby – uwierzcie mi – ma o czym myśleć! Analizowanie, udoskonalanie, wnioski, marzenia mógłbym tu wymieniać w nieskończoność. Planując to i owo dążymy do sukcesu, swoistego wynagrodzenia, którym w naszym przypadku są wspomnienia, pamiątki w postaci galerii tych jedynych, wymarzonych, po prostu olbrzymich cyprinuss’ów! – o to chyba chodzi, prawda ? Warto więc snuć plany, marzyć, czekać …- szczęście przychodzi do tych co czekać potrafią!